Nieodpłatna praca kobiet to temat, o którym rząd milczy – dochody z niej są przez państwo wręcz ukrywane. Tym bardziej, że da się oszacować czas i wartość codziennego prania, gotowania, opieki nad dziećmi czy seniorami.
Jak twierdzi ONZ, kobiety 2,5 raza więcej nieodpłatnej pracy domowej niż mężczyźni. Oznacza to, że po pracy… wciąż są w pracy! Tyle że już nie zarobkowej. Szacuje się, że wartość pracy na rzecz domu i członków rodziny wynosi 30% PKB. Ale – mimo wszystko – wciąż nie jest doceniana.
Dlaczego?
Bo żeby zaczęła być doceniana, musiałaby być najpierw widoczna. A jej widok nie jest na rękę rządzącym – wtedy okazałoby się, jak bardzo państwo zawodzi przede wszystkim w kwestiach socjalnych. Jak brakuje żłobków i przedszkoli, domów opieki, urlopów wytchnieniowych dla zajmujących się osobami z niepełnosprawnościami.
Często nie chcą jej widzieć również mężczyźni. Pomysłem mieszkanek Islandii na uzmysłowienie ich pracy był „długi piątek”, czyli 24 października 1975 roku – dzień, w którym kobiety zgodnie przestały gotować, sprzątać i opiekować się członkami rodziny. Zamiast tego wyszły na ulice walczyć o równouprawnienie. I do niego doprowadziły.
Dobrą praktyką może pochwalić się także Peru, w którym na władzę wykonawczą nałożono obowiązek rozliczania nieodpłatnej pracy w rachunkowości narodowej.
Pozostaje pytanie: kiedy w Polsce zaczniemy tę pracę zauważać i doceniać?
Anna-Maria Żukowska, posłanka